Rozluźnianie powięzi to hasło coraz bardziej chwytliwe i popularne. Ale okazuje się, że wciąż wiele osób nie tylko nie wie, jak te powięzi rozruszać, ale także, gdzie i czym tak naprawdę one są i jakie korzyści mogą z tego płynąć dla ciała i dla umysłu. Beta Lisboa, nauczyciel powięziowej jogi yin, terapeutka uwalniania powięzi i instruktor radzi, jak możemy sobie pomóc codziennymi, nawet mało wymagającymi ćwiczeniami.
Wszyscy dzisiaj chcą być młodzi, zdrowi i zrelaksowani. Ty mówisz, że to wszystko jest możliwe dzięki rozluźnianiu powięzi. Jak to możliwe? Co takiego wiąże się z tą aktywnością, że ma tak dobroczynny wpływ na nasz organizm?
Beta Lisboa: W trakcie procesu starzenia wciąż się odwadniamy, odwadniamy więc i nasze powięzi, czyli tkankę łączną, która obleka nasze mięśnie i wszystkie narządy wewnętrzne. Kiedy ona wysycha, maleje także stężenie kolagenu w skórze. To właśnie sprawia, że nasza skóra i mięśnie tracą właściwą dla kolagenu sprężystość, a na twarzy (i nie tylko) pojawiają się zmarszczki. Utrzymywanie zaś powięzi w odpowiednim stanie i nawilżanie ich sprawia, że jesteśmy młodzi.
Z latami nasze ciała doznają także różnego rodzaju urazów, z których musimy się wyleczyć, tracimy więc – między innymi dlatego – zakres ruchu, a dzięki regularnemu nawilżaniu powięzi, odzyskujemy utracone zakresy i płynność ruchów. A to z kolei trzyma nas nie tylko w dobrym zdrowiu i samopoczuciu, ale i z dala od bólu.
Co więcej, praca z powięzią także odstresowuje – uwalnia bowiem napięcia spowodowane stanem walki lub ucieczki, w który wrzuca nas stres i wysoki poziom adrenaliny, utrzymujący nas w nieustannym pogotowiu. A w takim stanie relaks, obecność w ciele, spokój i radość są niemożliwe.
Czy zawsze praktykę pracy z powięzią zaczynamy od stóp? Dlaczego stopy w ogóle są takie ważne?
Bo to nasze pierwsze połączenie z ziemią i z wycentrowaniem. Kiedy więc od nowa zaczynamy czuć ziemię pod naszymi stopami, zaczynamy czuć na nowo także nasze ciało i możemy ukonstytuować naszą obecność. Ten stan bycia obecnym może od stóp naturalnie powędrować przez całe ciało. Nawet zwykłe ćwiczenie z piłeczkami pod stopami (http://strefarozwoju.pl/blogi/wpis/proste-cwiczenie-na-dluzsza-mlodosc ) daje nam uczucie obecności i powrotu do ciała. Stopy mają także związek z właściwościami pierwszej czakry, a zatem z bezpieczeństwem i uziemieniem.
No właśnie, w trakcie pracy z ciałem przywołujesz system czakr. A co z tymi, którzy nie chcą wchodzić w pracę z czakrami, bo jest to dla nich zbyt ezoteryczne lub kojarzy się z systemem wartości lub wierzeń, dla nich obcym?
Oni po prostu będą się koncentrować na ciele fizycznym, będą pracować z ciałem tzw. grubomaterialnym, pozostając w łączności z oddechem i w końcu dotrą do swoich emocji. A jak już tam będą, będą pracować na poziomie energetycznym, a nie fizycznym. System czakr to nie religia czy system wierzeń, ale świadomość tego, że składamy się z ciała, umysłu i emocji.
Czyli czakry to nic innego jak centra energetyczne w naszym ciele?
Tak, ja nazywam je emocjonalnymi wrotami. Przestrzenie wypełnione w ciele emocjami, takie jak np podbrzusze czy serce są reprezentowane przez czakry. Możemy je nazwać ciałem energetycznym ciałem subtelnym, ale to nic innego jak emocje, a nie ciało rozumiane jako fizjonomia.
Podczas ćwiczeń na rozluźnienie powięzi poruszać się od stóp do czoła – praca nad którym obszarem wydaje Ci się najważniejsza dla współczesnych, zwykle bardzo ponapinanych ludzi?
Na ich miejscu po prostu wzięłabym dwie piłeczki i zaczęłabym je rolować podeszwami swoich stóp, a następnie wymasowałabym sobie nimi plecy, układając je po obu bokach, wzdłuż kręgosłupa, zaczynając od kości krzyżowej, a kończąc na szyi, bo to daje uczucie otwartości, której brakuje ponapiananym i często zgarbionym ciało współczesnych ludzi. Oczywiście bardzo dobrym ćwiczeniem jest po prostu skłon do przodu na prostych lub lekko zgiętych w kolanach nogi, bo to także prosty sposób na otwarcie przykurczonych stresem ciał.
A jak to przykurczenie, napięcie, czujesz już nie tylko w ciele, ale także w głowie, jaki jest najlepszy sposób, aby je rozluźnić?
Wiszenie tułowia w zrelaksowanym skłonie (w jodze: w uttanasanie) uwalnia ciało z wielu napięć, od szyi do dołu pleców. Jeśli masz w domu wałek do jogi (możesz w jego format złożyć także koc) podstawową i uwalniającą pozycją jest leżenie płasko na ziemi biodrami na ziemi i podpieranie, a więc otwieranie, wałkiem przepony. To mięsień, który odpowiada za to, w jaki sposób oddychasz, a tak długo jak Twój oddech będzie skrócony i spłycony tak naprawdę nie będziesz mógł się rozluźnić.
A co z ludźmi, którzy w wyniku ciągłego stresu są pod tak mocnym wpływem adrenaliny, że mylą swój stan z byciem doenegretyzowanym, podczas gdy w rzeczywistości bywają agresywni.
Dla nich najlepsza jest pozycja lwa, z głośnym oddychaniem i krzykiem, które uwalnia wątrobę i gardło. Świetnym pomysłem jest także potrząsanie ciałem przez kilka minut. To uwalnia ciało od bólu, złości czy frustracji. A wystarczą tylko dwie minuty!
Czy są jakieś przeciwwskazania do praktykowania jogi yin?
Praktykować ją może każdy, od dzieci po osoby starsze, ale oczywiście jako nauczyciel muszę dostosować rodzaj zajęć do osób, które się na nich pojawiają do ich umiejętności. Część ćwiczeń, jak np. podkładanie piłeczki pod brzuch, będzie zakazana kobietom w ciąży, ale jest wciąż wiele innych, które mogą poprawić ich samopoczucie.
Podczas praktyki joga yin mówisz dużo o intuicji i słuchaniu siebie, ale to może być trudne dla osób, które chcą wiedzieć, jak technicznie wykonać asanę?
Oczywiście, ponieważ oni nie czują. Każdy z nas ma dwie półkule mózgu – lewą, odpowiedzialną za myślenie, analizowanie, kalkulowanie, która wciąż poszukuje wyjaśnienia. Jeśli działamy używając tej półkuli nie jesteśmy blisko swoich emocji. Do nich mamy prawą półkulę, wrażliwą i twórczą, z którą często nie jesteśmy połączeni i zamiast być w relacji z odczuciami, które płyną od naszego ciała , jesteśmy połączeni z lewą półkulą i … myślimy. A przestrzeń uzdrawiania nie pochodzi z lewej półkuli.
Ale z prawej.
Jeśli chcemy, aby ludzie korzystali z uzdrawiających technik, jakimi posługuje się joga muszą się w nich zanurzyć. Obecność, oddech, prawa półkula – to uzdrowienie. To dlatego łączymy jogę yin z z uzdrawianiem, ponieważ otwiera i uczy nas czucia własnego ciało, oddechu i tego, jak być dla siebie dobrym. Jeśli wciąż zadajesz pytania i szukać wyjaśnień, tracisz odczuwanie.
Bo dobrze, ale jeśli mamy odpowiedź, to już jesteśmy spokojni. Czyż nie?
To spokój, który nie idzie z naszego środka, z naszego ciała, z brzucha, to spokój, który idzie z głowy. A to jest wciąż powtarzanie tego samego wzorca. A ten wzorzec to myślenie zamiast czucia i odłączanie się od teraźniejszości. Kiedy myślę, nie jestem tu i teraz, w obecnej chwili. I o tym jest właśnie joga – aby być tu i teraz. Inaczej to tylko gimnastyka. To także powód dla którego bycie uważnym jest ważne w jodze jin.
Yoga yin jest rzeczywiście bardzo uważna, ale także… bardzo powolna. Co z ludźmi, którzy obawiają się, że taka praktyka pogorszy stan ich muskulatury, osłabi ich mięśnie?
Mięśnie nie staną się słabe, gdy rozluźnimy powięzi! Przeciwnie, będą działać wydajniej, ponieważ nic ich nie będzie spinać. Jeśli więc trenujesz ciężko i chodzisz na siłownię kilka dni w tygodniu, a Twoje mięśnie są mocne, ale i spięte joga jin jest dla Ciebie. Oczywiście, jeśli czujesz, że Twoje mięśnie są słabe, dla Ciebie dobra jest praktyka aktywna, dynamiczna, mocna. Nie jestem jej przeciwna.
Fani crossfitu czy podnoszenia ciężarów powinni więc “uspokajać” swoje mięśnie regularnie.
Swoje mięśnie, ale – przede wszystkim – swój układ nerwowy. Oni działają i trenują pod wpływem uderzeń adrenaliny, które sprawiają, że wciąż mogą trenować, a ponieważ wciąż wzmacniają ten wzorzec, on pozwala im żyć aż do momentu, gdy się wypalą. Nawet jeśli na początku myślą, że ta aktywność ich relaksuje, to nie jest relaks, lecz ciągła mobilizacja organizmu. Jeśli po treningu czują się wycieńczeni, to padają – i mylą ten stan z relaksem. Te aktywności nie mają nic wspólnego z kultywowaniem relaksu, ale z kultywowaniem wypalania się.
To może powinni pójść na masaż powięziowy zamiast na jogę?
Mogą to stosować wymiennie z jogą. Różnica jest tak, że jogę możesz praktykować codziennie, kiedy chcesz, jeśli masz pomoce jogowe (takie jak wałek, klocki, piłeczki – przyp.red.) możesz ćwiczyć w domu, po pracy lub rano, zanim do niej pójdziesz i nie musisz za to płacić:). A osoby, które chodzą na terapię powięziową raz w tygodniu, gdy zaczną ćwiczyć, może wystarczy, że odwiedzą go raz w miesiącu. Ja sama od kiedy praktykuję regularnie, w ogóle nie potrzebuję masaży powięziowych.
Skomentuj
Obecnie nikt nie napisał jeszcze żadnego komentarza. Możesz być pierwszym komentującym!